poniedziałek, 18 lutego 2013

Zapachowe love w woskach Yankee Candle płonie!

Uwielbiam zapachy;

I te do samochodu, mieszkania, tkanin, szuflad po aromatyczne kąpiele włącznie...

To taki nieodzowny element mojego funkcjonowania na tym świecie. Tak jak perfumy mam wyszukane, tak pozostałą część staram się komponować wg mojego gustu, aby to wszystko miało ręce i nogi.

Niesamowite doznanie, które poznałam tam późno, stało się codziennym rytuałem...
Ma w sobie moc, trzeba przyznać. Uwielbienie jakim obdarzyłam woski Yankee Candle było tak szybkie jak topnienie go w moim szczęśliwym słoniku z trąbką do góry.

Początkowo myślałam, że największy problem będzie wybór zapachów.. Szybko jednak, przekonałam się, że z kominkiem będzie większa jazda niż tymi całymi woskami. Zapachy wybrane, zakupione, ale w czym je odpalić? Miałam wyzwanie, oj miałam... Mania zawodowa nie pozwalała wpuścić nic innego, niż słonia do mojej dość pokaźnej kolekcji. No to mamy słonia. Mamy też zapachy. Piękne zapachy trzeba dodać!
Zapachy na słoniu - pełnia szczęścia!


Filozofia wosków jest banalnie prosta. Podgrzewamy wosk przy pomocy tealight i delektujemy się aromatem olejków eterycznych, które z minuty na minutę wypełniają centymetr po centymetrze pomieszczenie, mieszkanie, dom.


Mam zaszczyt gościć w swym domu pięć zapachów:
- Cherries On Snow, od tego wiśniowego pana się zaczęło. W mroźne popołudnie poznałam go będąc kolejny raz w Orangique i tak o to, w promocyjnej cenie -25% trafił w moje ręce
- Lemon Lawender, aby wisience nie było smutno, a mi nie było monotonnie z jednym zapachem...
- Pink Dragon Fruit, wg mojego mężczyzny zapach typowo toaletowy, dla mnie typowo owocowy, piękny, intensywny pełny radości wiosennych dni. Kolejny pretekst do zakupu czegoś nowego, kompromis dobra rzecz 

- Christams Rose, sosenka w różach, która uwielbiam o poranku!
- Fresh Cut Roses, wczorajszy nabytek, który uświadomił mi, jakie to uzależniające...



A wystarczy odrobinkę wosku skruszyć lub jak to woli całą tartę włożyć na grzbiet słonika. Odpalić tealight i po chwil kilka przenieś się w magiczny, bajkowy świat. 


Z rozgrzanego wosku unosi się para. To czas kiedy olejki eteryczne zaczynają robić swoje, a my możemy cieszyć się wspaniałym intensywnym zapachem.
Z dobrego serca radzę tutaj dobrze się zastanowić na co mamy ochotę, co lubimy itp. Woski YC są na tyle intensywne, że wyzwaniem jest pozbycie się niechcianego zapachu. Sama podchodzę do niektórych zapachów kilkakrotnie, a kiedy brakuje mi zdecydowania, po prostu je mieszam. Jeśli i Wy macie nosa, warto próbować, można stworzyć coś wyjątkowego, naszego. Tak właśnie jak lubimy najbardziej.



Najłatwiejszym sposobem na wymianę wosku w kominku, jest włożenie całej zawartości z przestudzonym woskiem do zamrażalki na kilka minut. Parafina pod wpływem zimna kurczy się, dzięki czemu staje się banalnie prosta w usunięciu. Wystarczy paznokcie podhaczyć i po sprawie.

Producent spełnił moje potrzeby w 100%. Średnio walory zapachowe wydzielają do 8h, ponieważ czasami nie sposób wąchać w kółko tego samego wystarczy wosk wyjąć w sposób wyżej opisany, zawinąć w folię i czekać, aż najdzie ochota ponowna na ten zapach. Umieszczamy wosk na nowo w słoniku, podgrzewamy i delektujemy się aromatem lub zastudzony, nieruszony, solo wędruję do szafki, komody i tam powoli uwalnia swoje zapachy, aż zwietrzeje. Wybór należy do nas, jaką przyszłość zafundujemy zapachom w naszym domu :)
Wydajność wosków mnie satysfakcjonuje; kruszenie, ponowne podgrzewanie lub przechowywanie w szafkach bardzo mi się podoba. Przyjemność ta kosztuje mnie 7,90zł za sztukę.


Niewątpliwym atutem jest poranek. Powrót z kuchni z poranną herbatką do pokoju, przesiąkniętego zapachem wieczornego kominkowania. Uwielbiam ten stan. A Wy?
Lubicie otaczać się wśród pięknych zapachów? Macie swoje ulubione?

17 komentarzy:

  1. też uwielbiam ten zapach rankiem, woski zawojowały moim nosem i światem ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. ojej jeszcze nie uzywalam ale sie napewno skusze ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszyscy kuszą tymi woskami. Chyba trzeba będzie spróbować :)

    OdpowiedzUsuń
  4. o, z tymi pachniuchami jeszcze nie miałam do czynienia, a bardzo węchowa jestem (jak tylko alergiczny nos mi pozwoli), więc z pewnością się skuszę przy kolejnej wizycie w organique :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nazwa zazwyczaj odzwierciedla aromaty, nie ma tutaj dodatków typu innych wypełniaczy zapachowych, jest czysta woń zapachu. Dla mnie bajka ;)

      Usuń
  5. Uwielbiam woski, ale jeśli chodzi o wyjęcie zużytego wosku i ponowne zapalenie, to u mnie to absolutnie nie działa, po prostu za drugim razem już nic nie czuć. Ale może to dlatego, że jednorazowo palę dość długo, minimum dopóki nie wypali się choć jeden tealight, czasem dwa. Po takim ma czasie mają prawo już nie pachnieć ;) No i zawsze dzielę woski na 3-4 części :)
    I odkąd nałogowo palimy woski w mieszkaniu, przy każdym wejściu do naszego mieszkania bardzo ładnie pachnie, potem już tego nie czuć, ale czuć, że mieszkanie jest przesiąknięte tymi zapachami. Mamy kawalerkę z aneksem kuchennym, kiedyś często zasłony itp. przesiąkały zapachem jedzenia, ciężko było się tego pozbyć, a teraz wszystko pachnie Yankee Candle i problem z głowy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli skruszę 1/5 wosku i wypale jedną tealight, to faktycznie ciężko o taką intensywność po zgaszeniu jak na początku. Zazwyczaj dosypuję świeżego wosku odrobinę, odpalam drugą tealight i jest zadowalająco. Sama jednak najpiękniejsze zapachy wyczuwam do 4,5h palenia :)
      Mi się marzy, aby całe mieszkanie przeszło tymi zapachami tak na dobre, ale chyba bym zbankrutowała :P

      Usuń
  6. Na te woski tylko się napalam jak czytam o nich na blogach :) jednak nie posiadam żadnego (jeszcze :D)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się długo opierałam, nie rozumiałam zachwytów. Niestety zbyt często bywam w Organique i tak pewnego dnia, promocyjna cena obudziła we mnie pożądanie ich :P

      Usuń
  7. Uwielbiam te woski. Mam ich aż 22, więc jest w czym wybierać. Zapachy mają obłędne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. woow, jaka pokaźna kolekcja :D aż zazdroszczę! jest w czym wybierać :)

      Usuń
  8. Ja zawsze kupuje słodziaki typowe lub aromaty ciepłe korzenne - teraz skuszę się może na coś z wymienianych przez Ciebie zapachów:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie zawsze kuszą typowe sezonówki, albo jakieś świeżaki kwiatowe :)
      Domyślam się, że o pełnej ofercie w Organique mogę pomarzyć, bo z korzennymi nigdy się nie spotkałam. Teraz poluję na wersję samochodową, a raczej czekam, aż panie wymetkują towar, bo od miesiąca widzę go na półce, ale w sprzedaży niedostępny :P

      Usuń
  9. Fresh cut roses- uwielbiam <3

    One są parafinowe czy sojowe? Bo w sklepie powiedziano mi, że sojowe. Chyba, że dotyczyło to świec, a woski są już z parafiny.

    OdpowiedzUsuń
  10. Uwielbiam :) ostatnio tez napisalam notke o YC :) nie wyobrazam sobie domu bez zapachow..:-)

    OdpowiedzUsuń