piątek, 27 grudnia 2013

Giorgio Armani, Si

Uwielbiam dostawać kwiaty. Mam taką słabość do nich. Zawsze poprawią mi humor i są lekarstwem na całe zło. Sprawa podobnie wygląda z perfumami i dobrą muzyką. Rozkwitam, szaleję i uśmiecham się, kiedy zapach na mojej skórze rozwija się, a ja czuję się w nim tak beztrosko, lecz z pazurem. Wychodzi ze mnie taka dama w czarnej, skórzanej ramonesce, na szpilkach i czerwienią na ustach. Z bukietem róż w ręce, zamiast papierosa, posyłam uśmiechy do nieznajomych. To takie poczucie wolności i szczęścia w swoim ciele, które dopełnia i określa zapach spryskanej skóry.



Nic tak dawno nie wstrząsnęło mną jak propozycja jesiennego zapachu Giorgio Armani Si, z piękną Cate Blanchett. Jej uroda jest tak dyskusyjna jak sam zapach. Początkowo reklama nie porwała mnie, nawet nie myślałam, przetestować tej propozycji Armaniego na swoim nadgarstku. Do czasu kiedy u Agaty, Czarnej Ines czy Marti nie przeczytałam o nich recenzji, które kipią zadowoleniem, a same dziewczyny opisują intrygująco ten zapach. Ja tak nie potrafię, nie jestem dobra w tej kwestii, nie będę rozwodzić się nad nutami zapachowymi.



Opowiem Wam tylko historię.
Sięgając pamięcią do naszego pierwszego razu...zrozumiałam, fenomen posiadania czegoś na już, najlepiej w litrowych pojemnościach. Poczatkowa dzika fascynacja i obsesyjna chęć posiadania tegoż zapachu przerodziła się w coś trwałego i ponadczasowego. Spryskany nadgarstek w Douglasie, rekomendacja ostrzegająca konsultantki, że produkt jest dość kontrowersyjny było bardzo trafne. Pamiętam ten listopadowy dzień, nawet dokładnie jak byłam ubrana. Złapałam się na tym jak po godzinie, nadgarstek mimowolnie przybliżałam do nosa. Ponowną czynność wykonałam po dwóch, trzech, aż w końcu ciężko było mi oderwać nos od nadgarstka. I tak się zaczęło. Popołudnie scaliło się z nocą, a ja o nim myślałam. Zapomniałam o nim całkowicie o poranku, zaspana wybiegam do pracy. Na ramiona zarzucam  swoją czarną skórzaną ramoneskę...obudziłam się jakby jakiś amor wkradł się w mojej serce. To był strzał prosto w serce i ta piękna miłość zaczęła się na nowo. Ciągnęła się od tego listopadowego poranka.

Otulona Si chodziłam przez 7dni na mojej ukochanej kurtce. Tak, nagle wszystko pokochałam, ramoneskę, którą kupiłam z braku laku i sweter pod spodem z poprzedniej epoki. Nagle wszystko stało się piękniejsze, przyjemniejsze. Takie...moje.



Si działa na mniej jak magnes, hipnotyzuje i fascynuje. Podświadomie przyciągnął mnie do siebie i rozhulał się w sercu mym na całego. Jeszcze nigdy tak bardzo nie czułam się pięknie, a zarazem tajemniczo jak w tym zapachu. Na początku ciągnie się za mną długim ogonem, gdziekolwiek się nie ruszę, czuję go. Później w mojej opinii zanika, jednak to wtedy dostaję komplementy za to czym pachnę. Słodko i otulająco, wprost perfekcyjnie.
Uwielbiam jego miękki woal, dużą dawkę słodkich porzeczek i wanilii, która balansuję na moim ciele, przepięknie się rozwijając. Upojona miłością, płatkami róż i delikatną nutą frezji mogę w nim przetrwać cały dzień i noc. Nie rozróżniam sytuacji kiedy ich użyć, pragnę aby przeszywały moją skórę swoją słodkością w każdej chwili.


Uzupełniające się wonie tworzą dla mnie zapach ponadczasowy. Zapadający w pamięć, o którym jestem pewna będę kiedyś wspominać. Dualizm miedzy delikatnością, a ujawnieniu światu kobiecością zapakowano w minimalistyczną butelkę z grubego szkła. Decydując się na zakup swojej flaszki, wiedziałam, że będzie mi towarzyszył w całym okresie zimowym. Doceniam jego trwałość. Uperfumowaną szyję otulam futerkiem, który jest częścią mojego płaszcza. Nie ma dnia bez Si, chociażby wczorajszego. Z łatwością wyczuję go na ulicy, tak jak to zrobiłam w teatrze. Pokochałam go za ten charakter, chociaż wiem, że przez wielu został on zbezczeszczony w internetowym świecie, mi będzie służyć latami.



Nuta głowy: liść czarnej porzeczki
Nuta serca: frezja, róża
Nuta bazy: wanilia, paczula, ambroksan, nuty drzewne


Ceny:
249zł/30ml
369zł/50ml
535zł/100ml

29 komentarzy:

  1. Przepięknie je opisalas,perfumy jak poezja.szkoda tylko że nie na każdą kieszeń,w tym i moja :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czego się nie robi dla spełnienia marzeń. Szczególnie kiedy Sephora daję zniżki 20%, a serce bije szybciej :))

      Usuń
  2. O tak, nie ma nic lepszego od tego jedynego zapachu, z którym może kojarzyć się potem tyle pięknych chwil. I wracać do nich nieskończenie często :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak miło, że znowu jesteś. Zdążyłam się stęsknić za Tobą :))

      Tak, to ten zapach, którego tyle szukałam. I doskonale zdaję sobie sprawę, jaka piękna przyszłość nas czeka :)

      Usuń
    2. Hehe, jak miło :) internet mi się psuł ostatnio, a z telefonu to tylko tak podglądnę, na dłuższą metę się nie dało. Muszę spróbować tego pięknego Si, lubię nieoczywiste zapachy. W tym miesiącu zakochałam się w tych maleńkich olejowych perfumach z Helf, mój mężczyzna je uwielbia. Wlecze się za mną specjalnie, żeby wąchać :D

      Usuń
    3. Dobrze, że już wszystko wróciło do normy z netem. Korzystam często z telefonu, jednak to prawda, dwa razy więcej czasu tracę na komentowanie :P

      Si, trzeba poznać na własnej skórze, takie moje zdanie. Tych z helf nie miałam, nawet nie wiedziałam, ze takie są. Jak będę jechać po mydło Alepp to zerknę na nie, dzięki! :)

      Usuń
    4. Przez telefon nigdy się nie mogę połapać, do kogo już zajrzałam, gdzie powinnam wrócić i poczekać na odpowiedź. Ale i to dobre :)

      W Helfach są różne perfumy, posiadam te w kremie i nie są one zbyt wytrzymałe (właśnie się zastanawiam, gdzie one się podziały...), ale te na olejkach... Cud, miód i orzeszki :) tak pięknie, jak one się rozwijają, to chyba żadne nie potrafią. Pamiętam jednak moje ulubione perfumy od Beyonce, które kupiłam w Anglii w 2005 roku - teraz już ich nie ma, do dzisiaj je pamiętam, je i wszystkie ich wspomnienia :)

      Usuń
  3. przepięknie go opisałaś! mogę się podpisać pod każdym Twym słowem! choć tak cudownie bym opowiedzieć historii SI nie umiała..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj Marti, to Wy mnie do niego zachęciłyście za co pięknie dziękuję :*
      Mówią, że najpiękniejsze prawdzie historię. A ja lubię opowiadać :)

      Usuń
    2. oj tam, nie ma za co :D hihi
      jestem pewna, że po Twojej historii znajdą się kolejne chętne na posiadanie Si na własność :)

      Usuń
    3. Będzie mi bardzo miło jeśli tak się stanie :))

      Usuń
  4. Moja mama stała się szczęśliwą posiadaczką tych perfum - mikołaj się postarał :))

    OdpowiedzUsuń
  5. Podoba mi się Twój opis perfum. Kupiłam 30 ml, bo bałam się że mi się znudzi, a już zawartość zbliża się dna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, miło mi. U mnie też 30stka ze względu na to, że partnerowi nie bardzo podoba się ta słodycz. Wolałam nie ryzykować, gdyby się nie oswoił z nim ;)

      Usuń
  6. Słyszałam, że przepiękny zapach :) Koniecznie muszę go sprawdzić w perfumerii :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. KWC Ci co innego powie, my tutaj co innego :D
      Wąchaj, wąchaj może i Ciebie uwiedzie :)

      Usuń
  7. Oj przepieknie wszystko uchwycilas na zdjeciach. Mi sie nawet Si podoba, ale teraz mam bzika na punkcie Jo Malone, Armani Prive i Toma Forda, takze beda musialy te perfumki poczekac.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie lada to był wyczyn, szczególnie, że ostatnio go pełno na blogach ;)
      Ale ja go właśnie w takim okolicznościach poznałam i chciałam tak naszą znajomość Wam przedstawić. Pamiętam jak pod moją listą marzeń i potrzeb o nich pisałaś. Ja nie mogłam dłużej czekać, bo dla mnie to zapach akurat na teraz. Jo Malone też mi się szalenie podoba :)

      Usuń
  8. Ależ pięknie opisałaś ten zapach! :)
    Muszę koniecznie go w końcu powąchać :)

    OdpowiedzUsuń
  9. brzmi bardzo interesująco ;) Musze go powąchać !! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ładny zapach, ale nie mój :-) nie znając nut zapachowych od razu wyczułam porzeczkę- i nie myliłam się :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dla wszystkich on, tak już uroda zapachów :) Zabawne, że każdy wyczuwa w nim coś innego, niektórzy nazywają go jednolitym, na co wielkie oczy robię, bo ja wyraźnie czuję, że coś się dzieje wokół mnie ;)

      Usuń
  11. Że czego nie umiesz robić? Zapachów opisywać? Ekhm... Przecież nie o to chodzi, by rozczulać się nad poszczególnymi nutami, a o to, by opowiedzieć historię. A w tym jesteś genialna, tyle powiem :)
    Właśnie takie opowieści chwytają mnie za serce najmocniej. Czasami bardziej, niż sam zapach. Taka szalenie własna interpretacja porywa i moją wyobraźnię.
    Niestety, tych perfum jeszcze nie znam, w przeciwnym wypadku na pewno dodałabym coś od siebie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zrobiłam to na swój sposób i cieszę się, że się spodobało. Potrafię wiele wyrazić słowami, chociaż na blogu brakuję mojej gestykulacji i mimiki - może to i dobrze ;)

      Widząc nuty zapachowe, nie myślałam, że stanie się to co tutaj opisałam. Coś bliski sercu zrobił się mi ten Armaniusz :))

      Widziałaś może jego pomadko-błyszczyki? :love:

      buziaki :* ślę maila.

      Usuń
  12. Przepiękna historia… Genialnie opisałaś nie tylko zapach ale te emocje jakie towarzyszą Ci przy nim…. to lubię najbardziej… Cieszę się,że w końcu je masz i tak jak my możesz się nimi zachwycać :) uwielbiam je, już zdenkowałam ale kolejna flaszka na liście zakupowej:) a do ramonesnki Twoich czerwonych ust pasują idealnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, to zapach który mnie porusza na całej swojej płaszczyźnie. Armani może być z tego dumny :)
      Ciesze się bardzo, ze swojej malutkiej flaszeczki, nawet ukochany zaakceptował go na moim ciele ;)

      Usuń
  13. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń