poniedziałek, 21 stycznia 2013

Życie toczy się dalej.



Dziękuję Wam wszystkim za wsparcie.
Dziękuję, że w tak ciężkim okresie dla mnie, tutaj również mogę na Was liczyć.

Zapewne zaskoczyła Was ta wiadomość, dlatego napiszę trochę o tej smutnej historii.

Luiz miał 7miesięcy i 16dni.
Zachorował na Herpeswirus. Jako największy z miotu, ostatni, ale najintensywniej.
Z zapaleniem spojówek walczyliśmy 2tygodnie, chociaż już po 2dniach antybiotyku lekarz stwierdził owrzodzenie gałki ocznej. Szybka decyzja, operacja - usunięcie paskudztwa. Założenie trzeciej powieki, miało sprawić, że stanie się ochroną dla chorego miejsca.

Niestety, Luiz nieprzyzwyczajony, że widzi na jedno oko, zerwał szwy, siłą ruszania powieki. Po 2dniach, druga operacja. Kot pod narkozą, już bez wybudzacza. To chyba było najgorsze, wściekał się, drapał, płakał. Nieprzespana noc, spóźnienie się do pracy. Stres. Po 3dniach, odpuściliśmy. Lekarz podjął decyzje, ściągnięcia trzeciej powieki, aby zobaczyć co się dzieje, że kot tak świruje. Niestety, dał nam fałszywy alarm. Wszystko zaczęło się ładnie goić...ale on, ciągły wierceniem i ocieraniem się o  kołnierz, uszkadzał sobie bardziej gałkę oczną.

Zgodnie z lekarzem, postanowiliśmy zrobić, tak jak Luiz chce. Nie chcieliśmy go męczyć, podjęliśmy się gorszego dla nas leczenia, ale dla Luiza bez naciągania powieki. Kolejna narkoza.
Przez 14dni, mieliśmy do oczka aplikować surowicę. Zgodziliśmy się na to, mimo że lek trzeba podawać co 3h, dodatkowo 3x dziennie podawać krople do oczu. Nie powiem jak nasza doba wyglądała  wystarczy, że napiszę, tato był na urlopie, mama zwalniała się na przemian z pracy ze mną co 3h, bo niestety jedna osoba tego nie poda, a ktoś przy nim musiał być non stop.

Luiz znosił to dobrze, przesypiał całe noce w moim łóżku. Zaczął nawet mruczeć. Widziałam, że płacze, ale wiedziałam, że to też normalne - boli go. Nadal, jego ulubionym miejscem były kolanka i wylegiwanie się przy człowieku. Tak, to był bardzo towarzyski kot.

Lekarz uprzedzał nas, musimy leczyć go szybko i dokładnie. Z naszej strony nie może być błędu, bo oczko jest słabe, a niewyleczenie go grozi nowotworem złośliwym.

Nie dopuszczałam myśli, ale to co moje oczy zobaczyły, jak prosto z pracy jechałam do weterynarza... To był najgorszy scenariusz, na który sam lekarz nie był przygotowany. Długo zastanawialiśmy się jaką podjąć decyzje, była konsultacja z innymi lekarzami.

Jednak...komplikacja, a raczej pękniecie gałki ocznej skomplikowało tak cały proces leczenia, osłabiło Luiza i drugie oczko, które z minuty a minute wyglądało gorzej... Wiedzieliśmy czego chcę. Łzy nikomu nie pomagały, nie było ani trochę lżej na sercu. Wszyscy byliśmy świadomi, że nowotwór dopadnie go za max.7miesiecy.

Odszedł w spokoju, w wielkim cierpieniu. Wśród ludzi kochających go, z moimi łzami na jego karku.
Do ostatniego oddechu ściskał moją dłoń.


Piszę o tym, bo wiem że mam jeszcze 3koty. Wiem, że historia może się powtórzyć i wiem, że nie wiem co wtedy zrobię. Jednak jedno jest pewne, nigdy, przenigdy nie zlekceważę łez zwierzaka. One naprawdę dużo mówią. Pamiętajcie o tym Kochani.

*********************************************************************************

Zapewne z postami szybciej wrócę do normalnego schematu, niż w życiu, ale nie bójcie się, powiedziałam już co chciałam w temacie.

*Życie toczy się dalej...*

rozluźniamy zmysły malinową rozkoszą... z ukochaną osobą.


doprawiamy wyciskaczem łez...



podnosimy poziom adrenaliny, nadrabiam zaległości kinowe....



Potwierdzamy powiedzenie...
*Co nas nie zabije to nas wzmocni*

Powoli stajemy na nogi, bo nie wypada inaczej, kiedy to właśnie otrzymałam zaproszenie przyłączenia się do wspólnoty "International Directory Blogspot". Dziękuję!

8 komentarzy:

  1. patrzeć na cierpienie zwierzaka w moim mniemaniu jest jeszcze gorsze niż niektórych ludzi (piszę niektórych, żebym nie wyszła na osobę bez serca, ale prawda jest taka że niektórzy ludzie sami wpędzają się w kłopoty, a zwierzęta w sumie bezbronne i nieświadome).
    Trzymaj się i trzymam kciuki żeby pozostała trójka dożyła sędziwego, kociego wieku ; )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem Cie, szczegolnie ze sama sie o tym przekonalam. Lekarz z czlowiekiem zazwyczaj jest w stanie przeprowadzic rozmowe, a ze zwierzakiem? Pozostaje obserwacja.

      Tez mam nadzieje, ze z pozostalymi kotami, bedzie dobrze. Pisze, ze mam nadzieje, bo na Luiza nic nie wskazywalo, ze bedzie chory. Po prostu, rozlozylo go z dnia na dzien...

      Usuń
  2. po raz kolejny napiszę, że bardzo mi przykro :( trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń
  3. Przykra strasznie ta sytuacja, szkoda takiego słodkiego maleństwa. To piękne, że tak się nim zajęliście bo znam ludzi którzy by go zostawili bądź oddali. Życzę uśmiechu na twarzy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawde, tak mozna? My nawet rozwazalismy pozostawienie go na kilka dob szpitalnych, gdybysmy nie dali rady. U nas zwierzaki, sa czlonkami rodziny.

      Usuń