Sprawcą milczenia jest...

...choroba.

Dobre kilka lat temu, kiedy to rodzice troszczyli się o moje zdrowie, pakowali we mnie hurtowe ilości witamin jesienną porą. W zeszłym roku, idąc krokiem mojej mamy przypomniałam sobie o tych cud witaminkach, które miały mi zapewnić zdrowie przez najbliższy sezon. Efekt był odwrotny  po tygodniu leżałam w łóżku ledwo dysząc.

Nie wiem co za diabeł mnie podpuścił i w tym roku, stojąc w kolejce w SP, do koszyka trafił Rutinacea multivit. W nadziei, że ten sezon przetrwam bez chorobowo. O ironio, równo 14 dni później mój organizm zbuntował się i dokopał mi na całego, uświadamiając mi po raz kolejny, że dzisiejsze suplementy diety nie mają nic wspólnego ze  wzmacnianiem odporności, tylko w zakupie kolejny leków.

Tonę w arsenale leków, z wiarą i nadzieją, że po 72-godzinnym stanie zapalnym dróg oddechowych przebiegającym z kaszlem, nastąpi cud i nie wyląduję w szpitalu na zastrzykach, aby ratować mój przełyk od migdałków wielkości śliwki, jak to było rok temu.

Blada jak duch kościelny, żegnam się z Wami życząc miłej niedzieli, a sobie nabrania koloru i siły, bo jutro powinnam być zdrów jak ryba...