Dzień, w którym przyszło mi fotografować kosmetyki Make Me Bio był piękny.
Niczym ja po przebudzeniu :)) wyprowadziłam kosmetyki na zewnątrz, aby dzisiaj o jednym z nich móc Wam opowiedzieć.
Marka Make Me Bio należy do tych polskich producentów, którzy coraz częściej stawiają na naturalne składniki. Inspiracją do założenia firmy była miłość do natury i świadomość roli jaką odgrywa zdrowy i ekologiczny tryb życia. Wszystkie produkty Make Me Bio stworzone są na bazie bezpiecznych surowców pochodzenia roślinnego. Ich priorytetem jest jakość. Receptury produktów zostały opracowane przez zespół doświadczonych technologów i dermatologów. Wykorzystując ich specjalistyczną wiedzę w połączeniu ze składnikami z pochodzenia z przebadanych upraw, możemy czerpać z natury to co najlepsze.
Clean powder był produktem, który chodził za mną od dawna. To właśnie ten pierwszy krok w pielęgnacji przykuł moją największą uwagę firmy. Wiele wymagam od produktów do oczyszczania cery, mało który zasługuje na moje uwielbienie. W marce Make Me Bio pokładam wielkie nadzieję i myślę, że nie tylko ja.
Czy delikatny puder myjący jest w stanie zadowolić wszystkie fanki kosmetyków bio, przeciwniczki barwników i konserwantów, a zwłaszcza parabenów?
Wyjątkowo szybko zabrałam się do testów. Byłam ciekawa o co tyle szumu. Za co te ochy i achy zbiera marka Make Me Bio, która tak niedawno weszła na rynek, a już zdążyła zebrać grono swoich wielkich fanek.
Coraz więcej świadomych wyborów w moich życiu sprawia, że stosując produkt 100% naturalny, z przepiękny składem* i krótkim terminem ważności, w tym przypadku 6 miesięcy - moje wymagania rosną. Dziś liczy się dla mnie działanie, ale zanim ta kwestia się pojawi oceniam wygląd. Ciemny, szklany słoiczek, przewiązany sznureczkiem z karteczką zawierającą instrukcję użytkowania mieści 60g kosmetyku. Całość prezentuje się elegancko, prosto i uroczo. Zawartość środka jest piękna, to sam jasny proszek składający się z normalizującej skórę białej glinki, łagodzących i kojących płatków owsianych, olejku lawendowego i różanego. Puszysty, bardzo aksamitny i przyjemny w dotyku – z wyczuwalną wonią...pudrowych róż. Wyobrażałam sobie te nuty dużo bardziej świeże, niestety jest odwrotnie - mdło i dusząco, jednak wszystko w pewnych granicach, które są do zniesienia. Przynajmniej dla mnie, bo efekt tego kosmetyku rekompensuje zapach i aplikację.
Otóż, produkt możemy stosować na dwa sposoby.
Pierwszy wygląda następująco, mieszamy proszek z odrobiną wody bądź hydrolantem, najlepiej w naczyniu, w którym będziemy kontrolować konsystencje produktu. Producent zaleca do tego celu użycie dłoni, jednak ja odradzam, przynajmniej u mnie ten patent się nie spisał na uzyskanie gładkiej masy, chyba przez dziurawe palce ;) Zdecydowanie, najlepiej w tej roli sprawdza się mały kubeczek/naczynie.
Sposób numer dwa to użycie pudru jako maseczki, zatem większą ilość pudru łączymy z ulubionym olejkiem do twarzy i/lub wodą, zostawiamy na twarzy na 10 minut. Ja w tej roli używam olejku różanego Khadi do twarzy, spisuję się genialnie i to połączenie kocham najbardziej.
Własnoręczne przygotowanie kosmetyku do użycia, z odpowiednimi naczyniami nie sprawia problemu.
Dla mnie to cenny krok ze strony producenta, mam świadomość, że taki produkt jest naprawdę zdrowy i korzystny dla mojej skóry.
Fakt zmajstrowania samemu takiej mikstury w zaciszu domowym, daje mi poczucie czegoś w pełni naturalnego i takiego domowego. Sama jednak wybieram opcję stosowania pudru w wersji dwa, jako maseczki. Składa się na to wiele czynników, po pierwsze używając codziennie pudru mam świadomość jak szybko 60g proszku znika z tego eleganckiego słoiczka, po drugie moje obawy co do codziennego stosowania białej glinki rokują przyzwyczajenie skóry do tego produktu, co przyczynia się do słabszego efektu. W ten sposób, robiąc maseczkę 2-3 w tygodniu moja cera otrzymuje optymalne bogactwo naturalnych składników. Promienieje po każdym użyciu, jest mocno oczyszczona i wygładzona, zmatowiona oraz uspokojona. Wszelkie wypryski szybciej się goją, i odkąd jej używam, na nowo zapomniałam co to stany ropne. Zapewnia mojej skórze to co najlepsze.
Lubię poświęcić temu odprężającemu rytuałowi wieczornemu trochę więcej czasu. Przyjemnie jest się kłaść z cerą tak czystą i wypielęgnowaną po naturalnej papce, którą tak szybko i łatwo się zmywa, a tak wiele czyni dobrego. Samo dobro!
Na koniec jeszcze raz podkreślę, ogromnym atutem tego produkt jest skład i efekty jakie obserwuję na cerze. Chociaż rzadziej stosuję go do mycia z przyczyn ekonomicznych, to mam świadomość, że produkt mogę polecić nawet najwrażliwszym cerom, naczyniowym, suchym i tłustym, wymagającym delikatnego środka myjącego, a nawet dla cer traktowanych kwasami czy retinoidami (jak moja).
Puder myjący przyjęłam do testów z dużą namiastką oczekiwań, na których na całe szczęście się nie zawiodłam. Otrzymałam więcej, gdyż produkt ten okazał się wbrew pozorom bardziej uniwersalny i przydatny niż myślałam, takie 2w1, które genialnie działa. Jeśli masz ochotę na łagodny krok w swojej pielęgnacji, produkty Make Me Bio możesz zakupić na stronie producenta [klik]
*skład: Kaolin, Avena Sativa (Oat) Meal, Lavandula Angustifolia (Lavender) Flower Oil, Rosa Damascena (Rose) Flower Oil.
Cena: 27zł
Pojemność: 60g
Dostępność: sklep internetowy Make Me Bio [klik], aktualne promocje znajdziecie na profilu FB [klik]
Jak się domyślacie, w mojej pielęgnacji znalazło się więcej produktów Make Me Bio, o których niebawem napiszę. Jesteście ciekawe co kryją w sobie te szklane słoiczki? :)
A może same stosujecie, któryś z powyższych produktów?
Nie wiedziałam, że ta marka jest polska- super zaskoczenie!
OdpowiedzUsuńNie miałam okazji jeszcze ich używać, ale chętnie sę rozejrze.
Miłe zaskoczenie, to prawda :)
UsuńW Twoim pięknym stanie, wszelkie eko produkty są wskazane :>
i ja pierwszy raz widzę tą markę :) ciekawy produkt, muszę sprawdzić te cudaki :)
OdpowiedzUsuńSerio, pierwszy? Ja już zdążyłam się pogubić na co mam od nich jeszcze ochotę :D
UsuńCzekałam na tę recenzję :) Aktualnie używam codziennie rano czyścika Lush Angls On Bare Skin i jestem mega zadowolona. Patrząc na składy, puder z MMB wydaje się nieco podobny, choć w Lush mamy zamiast płatków owsianych mielone migdały. Jak tylko mój Lush dobije dna to na bank sięgnę po ten puder myjący z MMB :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że nie jest tak mocny jak Lush chociażby ze względu na konsystencje, do mycia otrzymujemy formę płynną, a do maseczki jest to jednak nadal papka, niż gładka masa. Piszę, żebyś się nie rozczarowała, chociaż Lush nie miałam to radzę uspokoić swoje zapały :) mocno oczyszcza, aczkolwiek delikatne. Mam świadomość, że mnie uzależnił i gdyby nie moja leniwa skóra, sięgałabym po niego codziennie ;)
UsuńMam ten puder i krem pomarańczowy. Kupiłam w kwietniu skuszona paroma recenzjami. Kupiłam i więcej nie kupię:) Nie dlatego, że są złe ale jeszcze jest tyle do spróbowania:)
OdpowiedzUsuńPuder używam do mycia ale też nie codziennie. Lubię ten efekt jaki zostawia ale bałagan jest:) Krem pomarańczowy jak dla mnie nie pachnie tak wspaniale jak piszą. Używam go na szyję bo na twarzy jakoś go nie lubię.
Muszę zrobić w końcu maseczkę z tego pudru.
Nie będę wychodzić do przodu ze swoją opinią co do reszty produktów, aby nikogo nie zniechęcić :P Wydaje mi się, że dużą rolę odgrywa tutaj przyzwyczajenie.
UsuńKrem pomarańczowy wyobrażałam sobie jako woń kilograma pomarańczy przed nosem ;) recenzje tak optymistyczne dały mi taki pogląd na ten produkt i z taką wizją zaczęłam go testować. I było i u mnie rozczarowanie, bo dla mnie to bliżej mu do zapachu mandarynek, więc czepiać się nie będę bo mandarynki lubię, a dla mnie to i tak, najpiękniej pachnący krem jaki miałam. Przyzwyczajona do linii aptecznych chętnie sięgam po tego typu produkty. Puder u mnie zdecydowanie wygrywa w roli maseczki. Przekonaj się sama. Opracowałam sobie przygotowanie go do perfekcji, bałagan to miałam przy pierwszym użyciu ale na linii włosów :D nie wiem co on tam robił, ale sytuacja więcej się nie powtórzyła i do dzisiaj miło go używam i zużyję do końca.
Trochę mi głupio bo dopiero jak wysłalam komentarz zorientowalam się,że o tym kremie to na pewno będziesz pisac pózniej a ja już teraz o nim gadam:)
UsuńLuz, w końcu jesteśmy kobietami, lubimy gadać dużo, za dużo :D
UsuńNikomu nic nie zabronię, a moje pierwsze wrażenie każdy ma prawo znać, czas i tak go nie zmieni ;)
Kupiłam jakiś czas temu ten puder i krem pomarańczowy i nie mogę się zabrać za testowanie ;) Tyle nowości tyle pokus, a szafa pęka w szwach ;) muszę sobie bana zakupowego nałożyć bo inaczej nie zużyję wszystkiego co mam :)
OdpowiedzUsuńA zdjęcia faktycznie piękne :)
UsuńTeż miałam taki okres, ale jak raz spróbujesz i zobaczysz efekty to będziesz używać :) w połączeniu z pielęgnacja Make Me Bio jeszcze szybciej widać efekty. Sama często funduję swojej skórze wieczór z naturą, robię demakijaż, oczyszczam cerę pudrem, rozrabiam peeling, nakładam maseczkę i na koniec dogadzam jej pomarańczowym kremem :)) rano to jest wielkie wow, serio!
UsuńPrzed momentem weszłam na stronę internetową marki.
OdpowiedzUsuńI już wiem, co kupię :)
Przepiękne opakowania.
I takie same zdjęcia :)
Zdolna dziewczyna jesteś!
Co kupisz? zdradź proszę :))
UsuńZdolna? Dziękuję, lubie robić co mi sprawia radość ;)
Od dłuższego czasu przyglądam się ofercie marki i wyszukuję recenzji ich produktów. W codziennej pielęgnacji skóry taki puder może być odrobiny zbyt czasochłonny, ale 2-3 razy w tygodniu w roli maski z ogromną chęcią bym go wypróbowała :)
OdpowiedzUsuńRecenzje pojawiają się niczym grzyby po deszczu ;) dziewczyny chwalą i ja się z nimi zgodzę, jednak zdrowy rozsądek doszukuje sie minusów nawet w tak dobrym produkcie. Wydajność przy codziennym stosowaniu leci na łeb na szyje i jeśli ktoś ma zamiar w taki sposób używać produktu, to często będzie sklep odwiedzać ;) fajnie by było, jakby pojawiła się drugą, większa wersja pudru. Ja pozostaję przy wersji maseczkowej i Tobie też taką polecam :)
UsuńTen produkt budzi moje największe zainteresowanie wśród oferty tej marki. Prawdopodobnie za jakiś czas skuszę się na swój słoiczek, ale na razie mam co (z)używać :)
OdpowiedzUsuńJest jeszcze drugi, równie dobry produkt w moim użyciu. O peelingu niebawem będę pisać, bo to niesamowite jest czuć moc składników w formie, w dotyku i w lustrze :)
UsuńOsobiście na szczęście wyszłam z zapasów i zużywam wszystko na bieżąco, przyjemna sprawa, mówię Ci :D
Chętnie bym wypróbowała, ale po raz kolejny czytam o niewielkiej wydajności czy też inaczej - szybkim znikaniu i to mnie jakoś nie przekonuje.
OdpowiedzUsuńJest to mankament, o którym należy mówić. Decyzja należy do Ciebie ;)
UsuńJa mam wielką ochotę na ich peeling migdałowy :)
OdpowiedzUsuńJest fenomenalny, ale ciii!
UsuńMam i miałam sporo ich produktów, bardzo je lubię. A zdjęcia rzeczywiście bardzo ładne :))
OdpowiedzUsuńWiele czytałam o nich u Ciebie, przyznaję :)
UsuńSzkoda, że z jego wydajnością jest tak przeciętnie. No ale najwyżej będę używać jako maseczkę :)
OdpowiedzUsuńLiczę na podobne efekty :) Dzięki za wyczerpującą recenzję.
Przynajmniej według mnie nie powala jakością, mniej więcej do mycia każdorazowo zużywamy 1/2 łyżeczki, 60g w takim przypadku to jednak niewiele. Jako maseczka spisuję się lepiej i z wydajnością i z efektami :)
UsuńOpakowania są przepiękne, a o zawartości mam zamiar sama się za jakiś czas przekonać :-)
OdpowiedzUsuńOpakowanie to prawda, takie naturalne i urocze :)) słoiczek dobrze leży w dłoni, nie ma obawy, że się go upuści, a cała zawartość runie na podłogę ;) zawartość zacna - zachęcam, bo naprawdę warto :))
Usuńświetny produkt :)
OdpowiedzUsuńTeż tak uważam :)
UsuńTyle osób kusi.... Chyba sprawię sobie spóźniony prezent na Dzień Dziecka :P
OdpowiedzUsuńHaha, kobieta zawsze znajdzie idealny pretekst na posiadanie nowego kosmetyku :D
UsuńOj tak, i ja wielbię testować nowe produkty. Doceniam te moje sprawdzone perełki, które dają mi pewne zadowolenie, są ostoją i idealnym wyborem, gdy spływa na mnie przesyt nowinek, ale potrzeba ekscytacji poznania i doświadczenia czegoś nowego chyba nigdy mi nie minie :P
OdpowiedzUsuńTen puder bardzo mnie ciekawił i sama zastanawiałam się nad zakupem, lecz ostatecznie postawiłam na cięższe działo pod postacią Daily Microfoliant. Chęć poznania się z asortymentem Make Me Bio wcale mi jednak nie minęła i na pewno sięgnę po kilka produktów. Jestem też ciekawa tego pomarańczowego kremu i choć początkowo nie brałam go pod uwagę podczas rozeznania moich potrzeb, wizja orzeźwiającego, naturalnego zapachu na twarzy bardzo mnie pociąga :D
Ta cheć testowania to chyba już nam się w krew wpiła ;)
UsuńBywa i tak, że nawet nie szukam zmian, ale wszedzie slysze o pewnej nowince i mimowolnie mam ochote na zakup :D tak było z Make Me Bio, natura którą obiecywali kusiła na potegę :)) warte uwagi te produkty są, zapewne jak i Twoje :) zaraz sobie o nich poczytam :))
Nie wiedziałam nawet, że jest puder myjący :)
OdpowiedzUsuńIstnieje taki miły i skuteczny cudak ;)
UsuńNie dziwię się, że zdjęcia urzekają firmy - nie mogłoby być inaczej! :*
OdpowiedzUsuńNa ten puder mam wielką ochotę i na pewno kiedyś trafi w moje ręce i na twarz :)
Od jakiegoś już czasu buszuję po sklepach, internecie itp poszukując naturalnych produktów pielęgnacyjnych. Szczególnie tych używanych do oczyszczania cery. Przyznam, że po Twoim wpisie zaintrygowana jestem ww.cackiem ;) Chyba się skuszę,, Dzięki za wyczerpujące info, pozdrawiam'
OdpowiedzUsuńCiekawy produkt, pierwszy raz go widzę... Czuję się skuszona! Zachwycające zdjęcia ;) nie dziwię się, że firmy o nie pytają
OdpowiedzUsuń