Niby to samo oferuje każde miasto, ale jednak to Warszawa kojarzy się każdemu z BIG city.
Do której o wiele łatwiej dotrzeć, mamy już bezpośrednie loty z większych miast, no i Wrocław doczekał się cudownie prostej drogi. Raptem trzy godziny i jesteś na miejscu;
I widzisz. Szerokie ulice, trochę inną politykę ruchu drogowego. Jeszcze więcej ludzi, i jeszcze więcej robotów drogowych. Sznur samochodów zazwyczaj tylko w jedną stronę miasta - do centrum ;) i bardzo dużo pasów zieleni.
Nie było mnie tu 10lat (nie licząc w listopadzie służbowego wyjazdu, gdzie tylko Galerie Mokotów zwiedziłam...). Tyle wszystkiego przybyło! Podróż na miejscu pasażera, w tych chwilach cenię wyjątkowo. Jedni powiedzą, że szaro i brzydko...i brudno. Dobrze, zgodzę się, że porządek uliczny nie jest na pięć gwiazdek. Ale macie tutaj coś więcej - historię, która przetrwała. I Was jest tyle, kochane blogerki!
I to właśnie ta architektura miejska tak mnie porwała. Tyle pasów zieleni, tyle przyrody w smugach dymu... A drugie zdjęcie poniżej to dla mnie kwintesencja naszej wyprawy, że tutaj jest wszystko! I miłość po grób i zdrowie nad życie...ale ta magia tyczy się tylko tego kawałka ziemi. Bo reszta jest ta sama, sklepy i ludzki czas płynący w nogach, o które można się przewrócić jak się myśli za szybko, niż idzie.
Zazdroszczę Wam tych pawi i kaczek idących obok nogi. Tego spokoju, w tak licznym mieście.
I tej przestrzeni, mimo wszystko wielkiej. Chciałabym, aby ktoś kto długo nie był we Wrocławiu, mógł tak bardzo zachwycać się rozwojem miasta jak ja to robię dziś nad Warszawą. Być może miejscowi tam żyjacy, nie dostrzegają już tego co Was otacza. Mam zatem nadzieję, że oprócz sklepów coś jeszcze docenicie.
Mieliśmy iście wiosenną pogodę, niewątpliwie aura sprzyjała do spacerowania.
A Nowy Świat był przystankiem na włoską restaurację z widokiem na Uniwersytet. Ot, jedzenie nas nie porwało, ale dodało sił w nogach, co najważniejsze :) Romantyczny spacer zakończyliśmy na placu Zamkowym, na którym wiało niemiłosiernie, stąd praktycznie wszystkie zdjęcia są od tyłu. Nie dałam rady wygrać z wiatrem ;-)
Nie dałam rady też wygrać z pokusami.
Wróciłam z uśmiechem, trochę z zakupami. Poznałam sklep marzeń, który zachwycił mnie designem. Wystroju takiego w Polsce jeszcze nie widziałam, magia zaczyna się w Galerii Mokotów. Wychodzisz z Michael Kors i zaczynasz stąpać po bordowym dywanie. Czujesz, że to skrzydło galerii będzie czymś się różnić. Znasz te marketingowe triki doskonale. Słyszysz muzykę, która zaprasza Cie do wnętrza. Wchodzisz, masz dwie, zielone palmy i dwa olbrzymie, wygodne fotele, na których siedzą już mężczyźni załamani gdzie są ich żony. Ubrania są iście plażowe, brakuje Ci tylko klapek, żeby poczuć się jak na plaży. Czego nie dotkniesz to Ci się podoba... Myślisz sobie jak to możliwe, tyle piękna w jednym miejscu? W tym sklepie polubiłabym zakupy na dobre, wzięłabym więcej... ale przecież ja nie lubię zakupów. Jestem kobietą, nie może być zbyt pięknie :) Mam najwspanialszy sweter na świecie i najsłodsze mydło do mycia rąk z Bath&BodyWorks.
Wyszłam, bardzo szczęśliwa.
Wróciłam jeszcze szczęśliwsza.
Bogatsza o kolejną, przemiłą znajomość z uroczą blondyneczką.
Poznałam kolejną kawę o tej samej nazwie, ale całkiem innym smaku.
I tak właśnie zapamiętam Warszawę. Na słodko, z uśmiechem i piękną pogodą.
Do następnego!
Ściskam Was mocno i życzę dużo energii na cały tydzień,
E.
Kochana powiem Ci, że... Pięknie opisałaś stolicę :) Moją ukochaną Warszawę :) Do następnego spotkania, urocza brunetko :*
OdpowiedzUsuńAle opis! Pieknie wszystko ujęłas, bo ja będąc kiedys w Wawie, tez nabrałam takich odczuć.
OdpowiedzUsuńTak jest pęd zycia, i to taki pęd sprintowy. Ostatnio zapytałam moją koleżanek, gdzie sie lepiej zyje - we Wrocławiu czy w Wawie i bez zająknięcia powidziala - Aga.. W Warszawie!
Świetny post!Ja tez odbieram podobnie stolicę ale jest to dla mnie miasto tylko na krotkie pobyty.
OdpowiedzUsuńA ja tak troche poza tematem, jako nieuleczalny butoholik po prostu musze zapytac - wypatrzylam piekne botki u Ciebie na jednym ze zdjec, mozna wiedziec gdzie je kupilas? :)
OdpowiedzUsuńTe dokładnie z tego posta są z Lasockiego, z tym ze to starszy model. Te co sa aktualnie w sklepach, mają grubszy obcas i nie są tak...estetyczne moim zdaniem;-)
UsuńMega wygodne, najlepszy moj zakup botkow, serio!
Uwielbiam Warszawę! Niestety w moim przypadku nie zawsze była tam piękna pogoda ;)
OdpowiedzUsuńNigdy nie byłam w stolicy.. wstyd oj wstyd! Muszę to kiedyś nadrobić :-)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Warszawę! :)
OdpowiedzUsuńWarszawa ma swój urok, czasami tam bywam i atmosfera jest taka hmm... inna, niż w innych miastach. Czuje się to coś :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie zwiedzalam Warszawy. Moze czas to zmienic. Ach Wilanów... Łazienki
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńOjj powtórzyłam się. Chyba naprawdę muszę tam pojechac:)
OdpowiedzUsuń